wtorek, 18 grudnia 2012

Suzanne Collins, Kosogłos

   Trzynasty dystrykt istnieje.
I chce walki.
   Po dziesięcioleciach kłamst ludzie domagają się prawdy, pragną wolności.
A prawdę i wolność uosabia Katniss Everdeen- dziewczyna, która igra z ogniem, która wznieciła iskrę, a ta nieugoszona podpaliła całe Panem. Dziewczyna, która wszczęła bunt, popatrzyła prezydentowi Snow'owi prosto w oczy i nie spuściła wzroku.
   Ona jako pierwsza powiedziała nie.
Po fizycznej walce na arenie przyjdzie jej stoczyć jeszcze jedną, większą, potężniejszą.
   Zgadza się, by zostać Kosogłosem.
Bo bez niej ten bunt nie ma sensu.
   Tylko, że Peeta znika.
Wraca za późno, by ona mogła odnaleźć jego zgubioną tożsamość.
   Zemsta Kapitolu jest bezwględna.
Wieczna.
   Peeta nie pamięta Katniss, wszczepiono mu w umysł nowe myśli i uczucia.
Czy może przypomnieć sobie coś, co mu zabrano, co już nie istnieje?
Jak ma zaufać Katniss skoro jej nienawidzi?

Nie zostawiaj mnie, przypomnij sobie. Muszę mieć siłę, by walczyć, muszę mieć ciebie.

Czy można pokochać kogoś po raz drugi?
   Wydaje się, że Peeta nie ma żadnego wyboru. Zmuszono go do nienawiści.
A jednak...



"Nagle przychodzi mi do głowy straszna myśl. A jeśli oni nie zamierzają mnie zabić?"



"Ogień jest zaraźliwy! I jeśli my płoniemy, ty płoniesz razem z nami."



"Nie niszczysz tego, co chcesz w przyszłości zagarnąć."


" -Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?
Odpowiadam:
Prawda." 

sobota, 15 grudnia 2012

Suzanne Collins, W pierścieniu ognia

   Katniss i Peeta wygrywają Igrzyska Śmierci, sprzeciwiając się Kapitolowi. Taka decyzja nie grozi karą śmierci. Ona po prostu jest śmiercią. Bohaterowie dowiadują się, że ich czyn doprowadził do buntu. Ludzie czekali na jakikolwiek bodziec, człowieka, który nie boi się okrutnej władzy, walki, czekali na iskrę.
   A Katniss przecież jest dziewczyną igrającą z ogniem.
I dlatego właśnie ona stanie się symbolem walki o nowy ład, o nowe życie. Jej miłość, wiara, poświęcenie zostaną właśnością całego narodu, opozycji, która krzyczy, płacze, walczy, umiera.
   Bo chcą wolności.

 

   Tymczasem zbliżają się jubileuszowe siedemdziesiąte piąte Igrzyska Śmierci. Decyzja Kapitolu okaże się zaskakująca, niespodziewana, okrutna...
   To będzie ich zemsta.


Katniss znów stanie do walki.
   Czy może wygrać po raz drugi?



 Musieliśmy cię chronić, bo jesteś kosogłosem, Katniss- informuje mnie Plutarch- dopóki żyjesz, rewolucja żyje razem z tobą.



Jagody. Dociera do mnie, że w tej garści trujących owoców kryję się odpowiedź na pytanie, kim naprawdę jestem. Jeśli wyciągnęłam je, żeby uratować Peetę, bo wiedziałam, że spotkam się z potępieniem, wróciwszy bez niego, to jestem godna pogardy. Jeśli wyciągnęłam je z miłości, to znak, że jestem samolubna, ale można mi wybaczyć. Ale Jeżeli wyciągnęłam je, żeby postawić się Kapitolowi, to jestem coś warta.



Katniss Everdeen, dziewczyna, która igra z ogniem, wznieciła iskrę, a ta, nieugaszona w porę, podpali całe Panem.

sobota, 8 grudnia 2012

Suzanne Collins, Igrzyska Śmierci

   Akcja powieści toczy się w przyszłości. Na ruinach Ameryki Północnej zostało stworzone państwo Panem  złożone z dwunastu dystryktów. Panuje tu władza totalitarna, ludzie każdego dnia zmagają się z bezwględną rzeczywistością, walczą o prawo do życia. Co roku każdy dystrykt musi wyłonić w losowaniu jednego chłopca i jedną dziewczynę, którzy wezmą udział w Igrzyskach Śmierci- konkursie transmitowanym na cały kraj. Ten "konkurs" to w rzeczywistości ból, cierpienie i śmierć. Wykorzystywanie bezbronności, słabości i robienie z nich okrutnego show. Śmierć to najlepsze, co może spotkać na arenie...
   Katniss Everdeen mieszka z matką i młodszą siostrą w najbiejdniejszym dwunastym dystrykcie. Po śmierci ojca utrzymuje rodzinę i zapewnie jej godziwy byt. Jej życie nie jest łatwe, ale umie poradzić sobie w najgorszych momentach. Ma oddanego, wiernego przyjaciela, Gale'a. Dzięki niemu jest łatwiej.
   Jednak nadchodzi dzień losowania, a przekleństwo zwycięstwa przypada w udziale Prim, młodszej siostrze Katniss. Dziewczyna zgłasza się na ochotniczkę i rusza wraz z Peetą, drugim "wygranym", do swojego grobu.
   Nikt nie wie, co się zdarzy, ale Igrzyska zmienią wszystkich. Może będą początkiem końca państwa Panem?
   Katniss robi tylko to, co uważa za słuszne.
Nic więcej.
   I właśnie dlatego zostaje bohaterką.

"Oto ja, Katniss, dziewczyna, która igra z ogniem."



...publiczność okazuje największe nieposłuszeństwo, na jakie jest w stanie się zdobyć. Milczy. W ten sposób mówimy, że nie ma zgody. Nie ma aprobaty. Wszystko jest nie tak.


Rzadko jednak zaprzątam sobie tym głowę. Co za różnica, jaka jest prawda, przecież dzięki niej nie zdobędę jedzenia.

"I niech los zawsze wam sprzyja." 

niedziela, 2 grudnia 2012

Lana i Andy Wachowscy, Tom Tykwer, Atlas Chmur

   Dziś dla odmiany chciałabym parę słów napisać o pewnym filmie, Atlasie chmur. Świetna produkcja, zarówno dla fanów kina akcji, jak i zwolenników refleksyjnego dramatu. Na fabułę składa się sześć pozornie niepowiązanych ze sobą historii, toczących się w różnym czasie i miejscach, które w trakcie rozwoju akcji zaczynają mieć z sobą coraz więcej wspólnego. Film pokazuje, że nawet najbardziej błahe decyzje mogą zmienić teraźniejszość, przyszłość, wpływają nawet na przeszłość. Bardzo ciekawa jest forma filmu i kreacja postaci. Każdy aktor gra kilka ról- odzwierciedla bohaterów różnych epok. Jednak tych bohaterów połączą podobne więzi, a siła miłości okaże się trwalsza niż choroba, cierpienie, kłamstwa. Pokona śmierć, umknie czasowi...





sobota, 24 listopada 2012

Blue Balliet, W pogoni za Vermeerem

   Przeczytałam tę książkę dwukrotnie. Pierwszy raz sięgnęłam po nią, gdy miałam jedenaście czy dwanaście lat. Dużo ilustracji, niewielka objętość... i myślałam, że tekst nie będzie zbytnio skomplikowany, a tu misterna tajemnica, wielowątkowa fabuła, niedomówienia, ciągłe intrygi. Naprawdę trudno było mi się połapać.
   Głównymi bohaterami jest para dwunastolatków: Petra i Calder, którzy zainspirowani słowami swojej nauczycielki, Isabel Hussey, postanawiają rozwikłać zagadkę twórczości Jahannesa Vermeera. Utwór zawiera wiele ciekawych opisów dzieł i ich głęboką analizę, można poznać masę interesujących ciekawostek z życia malarza.
   Ta książka jest dla osób lubiących historię, to na pewno. Ale myślę, że zainteresuje także fanów przygody, akcji, kryminalistyki, bo mrożących krew w żyłach episodów naprawdę nie brakuje:-)




sobota, 17 listopada 2012

David Nicholls, One day

   Emma i Dex spotykają się w dzień zakończenia szkoły. Balansują między przyjaźnią i miłością, ale ostatecznie, w wyniku niesprzyjającego przypadku, do niczego między nimi nie dochodzi. Składają sobie jedynie przysięgę, że tego dnia, 15 lipca, będą spotykać się każdego roku.
   I tak właśnie robią. W każdym roku spędzają ze sobą dzień, a potem każdy odchodzi do własnego życia. Ona jest zakompleksioną idealistką, którą łatwo okłamać i zranić. Ma talent- pisze powieści, ale nie wierzy w siebie, dlatego przez długie lata pracuje w meksykańskiej restauracji przez nikogo niezauważona. Wiąże się z mężczyzną, którego nie kocha. Staje się coraz bardziej zgorzkniała. Dexterowi natomiast świetnie się powodzi, jest prezenterem telewizyjnym, znanym, sławnym, przystojnym, bogatym. Ma wszystko, życie go rozpieszcza, nie potrafi jedynie zrozumieć. Tego, co naprawdę się liczy.
   Oboje przeżyją oddzielnie wiele lat, będzie między nimi wiele nieporozumień, ale Dexter dojrzeje do związku z Emmą, a ona uświadomi sobie, że tylko ta miłość nadaje jej życiu prawdziwego sensu. W pewnym momencie, po wielu doświadczeniach, zrozumieją, że są dla siebie stworzeni, kochają się jeszcze mocniej niż na początku. Los nagrodzi ich kilkoma latami szczęścia.
   Po raz pierwszy czuję sie naprawdę spełniona, Dex. Dajesz mi wszystko czego potrzebuję. Kocham cię, niczego innego nie byłam tak bardzo pewna. Tylko nie rań mnie, nie krzywdź nigdy więcej, bo tego nie przeżyję. Jestem cała twoja. Na zawsze.


Ale wieczność trwa krócej niż się oboje spodziewali.



   Dexter: But we will see each other again.
Emma: I know we will. 
 

niedziela, 11 listopada 2012

Lauren Oliver, Siedem razy dziś

To bardzo wzruszająca powieść, choć płacze się dopiero na końcu, bo początek jest zupełnie zwyczajny.
   Samantha Kingston- dziewczyna, która ma wszystko- rozpoczyna kolejny dzień, 12 lutego. Planuje spotkać się z przyjaciółkami, parę razy pocałować swojego chłopaka i pójść do centrum. Nie jest grzeczną dziewczynką, myśli, że to co posiada ewidentnie się jej należy. Po prostu ma do tego prawo i już. Do popularności w szkole, do urody i figury, do najprzystojniejszego chłopaka, samochodu, najlepszych ciuchów.
   Początkowo nie dostrzega nawet, że to wszystko traci, a kiedy wreszcie się zorientuje, będzie za późno nawet by uratować własne życie, ale może uda się uratować życie kogoś innego?


Kiedy Sam 7 razy przeżywa ten sam dzień, 12 lutego, uświadamia sobie, że jej dotychczasowe życie nie było wcale takie wartościowe, zbyt dużo błędów popełniła, związała się z niewłaściwymi osobami. I broni się najpierw ze wszystkich sił, żeby nie umrzeć, potem rezygnuje i pragnie tylko śmierci. Ale żadna z jej próśb nie zostaje spełniona. Samantha pierwszy raz nie dostaje od losu tego, czego sobie życzy.


Główna bohaterka budzi się wciąż tego samego ranka, czas nie płynie, tylko ciągle stoi w miejscu. I Samantha zaczyna rozumieć, że musi umrzeć, ale jeszcze nie teraz. Śmierć nie będzie karą tylko nagrodą. Na razie nie zasłużyła swoim życiem nawet na nią. Więc dziewczyna zaczyna patrzeć i analizować, logicznie myśleć i zmieniać. Tylko nie ma doświadczenia, bo dotychczas tylko przyjmowała, niczego nie dawała. Ciężko jest zmienić tak wiele w siedem dni.


I kiedy Sam otwiera się na rzeczy i osoby, których dotychczas nie dopuszczała do swego serca, okazuje się, że czeka na nią niepozorny chłopak, który potrafi kochać zupełnie bezinteresownie i całkiem bez pamięci, że przyjaciółka sprzed lat potrzebuje pomocy. Nagle, w obliczu śmierci, życie Samanthy nabiera sensu.


Ale pewnych faktów nie da się wymazać ze swojego życia. Gdy Samantha wreszcie jest gotowa, by wrócić, musi odejść, na zawsze. I chociaż to ostatnia rzecz, jakiej pragnie, robi to z własnej woli, bo ma obowiązek kogoś uratować. Zawalczyć o miłość i przyjaźń, udowodnić sobie, że jest coś warta, że zasługiwała nie na to, co dostała w ciągu całego swojego życia, tylko na to, czym ją obdarowano w ciągu tych siedmiu ostatnich dni.


W chwili śmierci można sobie uświadomić wiele ważnych spraw. Nasze życie jest jak podmuch wiatru, tylko trzeba zadbać o to, żeby nikt się od tego wiatru nie przeziębił, a raczej w końcu odetchnął z ulgą.


   I co dalej? Nic.
Nie trzeba łez.
   Przecież już umarłam.
Potrzebny jest raczej uśmiech.
   Bo ktoś jednak żyje.
Zamiast mnie.
   Dzięki mnie.


sobota, 3 listopada 2012

Szymon Hołownia, Dzień dyni

Ze względu na Dzień Wszystkich Świętych chcę zaproponować wam artykuł Szymona Hołowni. Przeczytajcie.

   "Nie trzeba obchodzić Halooween, by paść ofiarą magicznego, pogańskiego myślenia- patrz urządzane przez nas w tych dniach funeralne Grand Prix, przymus obskoczenia jak najszybciej jak największej liczby grobów w jak najkrótszym czasie. W ubiegłym roku 41 Polaków tego wyścigu nie przeżyło. Dziś to im trzeba zapalić świeczkę.
   Hodowcy dyń mają właśnie skromne żniwa. Warzywo, które w polskich warunkach kończyło zwykle żywot w słoikach, dziś bywa przerabiane na strasząca zębami i okrutnym wejrzeniem latarankę. A to w celu uczczenia Halloween, święta, o którym mówią wszyscy, ale które w Polsce- wbrew obawom Kościoła- nie za bardzo się przyjęło.
   Rozszerzając jednak perpektywę na USA, gdzie każdego roku okołohalloweenowy biznes generuje obroty na poziomie pięciu miliardów dolarów, warto zapytać, o co może chodzić ludziom, którzy z taką determinacją przebierają się za kościotrupy, wampiry i diabły (w internecie można też znaleźć "kostium szkielecik dla psa yorka" za jedyne 19 złotych polskich). Narzucająca się odpowiedź jest prosta- każdy z nas, z pieskiem yorkiem włącznie kiedyś w szkielecik się zamieni, chcemy więc odreagować toczący nas lęk przed przemijaniem, udając, że śmierć to kostiumik, który w każdej chwili możemy włożyć lub zdjąć. Sobie lub bliskim, choćby pieskom yorkom.
   Odpowiedź druga- o której prawdziwość bój toczą od lat katoliccy demonolodzy ze specjalistami kultów pogańskich- brzmi: Halloweem to promocja satanizmu, okultyzmu i bałwochwalstwa, toksyczny lep na współczesnych, którzy w sferze duchowości zachowują się jak pijane dzieci we mgle, chwytają wszystko, co ma w sobie jakikolwiek pozór głębi. To prostytuowanie transcendencji, przez które duchowości nie postrzega się już jako domu, który trzeba poznać, urzązić, mieszkać w nim, remotować. Dziś traktuje sie ją niczym dom publiczny, gdzie po trudach życia można wpaść na (płatną) chwilę zapomnienia, z wybranym dowolnie w zależności od nastroju towarzystwem.
   Z taką diagnozą- zgoda. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy katoliccy specjaliści od okultyzmu próbują zakotwiczyć swój sąd w rzekomych faktach historycznych, opowiadając bajki o celltyckim bogu śmierci Samhain i ofiarach, jakie tej nocy przodkowie wynalazców piwa Guinness składali krążącym po wsiach druidom. Tyle, że druidzi rzadko składali ofiary z ludzi. Samhain zaś to nie nazwa bóstwa, tylko święta zakończenia roku, podczas którego Celtowie dumali nad tym, czego uczyła ich przyroda- że to, co urodziło się na wiosnę i owocowało latem, zimą obumiera, by za chwilę znów powrócić do życia. Byli przekonani, że tego dnia ci, którzy odeszli, przychodzą, by podzielić się swoim szczęściem i bólem. Nie byli rzecz jasna tak głupi, żeby specjalnie wywoływać duchy, wystawiali więc przed domami lampy (by oświetlić im drogę), coś do jedzenia, ryglowali drzwi i grzecznie szli spać.
   Wszystkie zaś historie z przebieraniem się za duchy, szkielety, kolejne wersje legend o Jacku O'Lanternie, który paktował z diabłem, a później włóczył się po świecie z latarenką, to wymysły współczesnej pop-kultury. Od XIX wieku, gdy irlandzcy emigraci zawieźli swoje zwyczaje do Stanów, zrobiła ona z Halloween worek, do którego domorosły okultysta może dorzucić dowolnie głupią ideę. Kiedy spojrzy się na prawdziwe korzenie tego święta, kiedy poczyta się o innym irlandzkim obrzędzie Wake, kiedy zerknie się na wciąź urządzane czasem na wschód od Bugu dziady, na regularne imprezy odbywające się na cmentarzach w Meksyku czy Włoszech, można mieć wątpliwości co do formy, trudno jednak stawiać zarzuty intencjom praktykujących je ludzi. Oni po prostu chcą wierzyć, że zmarli ich nie opuścili, że gdy sami umrą, też ktoś o nich bęzie pamiętał.
   Chrześcijaństwo uporządkowało te pierwotne intuicje, świat groźny i totalnie nieprzewidywalny poddało regułom międzyosobowych relacji (ludzi między sobą i Boga z ludźmi). Tu też jednak błyskawicznie pojawiły się fetysze (pokazując, że nie trzeba obchodzić Halloween, by paść ofiarą magicznego, pogańskiego myślenia)- patrz urządzane przez nas w tych dniach funerlane Grand Prix, przymus obskoczenia jak największej liczby grobów w jak najkrótszym czasie (w ubiegłym roku 41 Polaków tego wyścigu nie przeżyło, dziś to im trzeba zapalić świeczkę) albo okolicznościowe promocje (znicze i zestawy "Błyskawicznie czysty nagrobek" stoją w sklepach od z górą miesiąca).
   Nagrobki zalśnią jak nowe, ale jak oczyścić nasze wspomnienia o zmarłych? Proponuję eksperyment. Każdy- wierzy czy nie- powinien wpaść w tych dniach do kościoła, by usłyszeć wypominki, długie listy imion, nazwisk zmarłych. Uświadomić sobie, że z pewnością jeszcze w tym stuleciu ktoś wyczyta nasze. Przyjąć perspektywę zmarłych, dziadka, ojca, kumpla- czego oczekiwalibyśmy wtedy od najbliższych? Że ryzykując życie, będą gonić, by zaliczyć wszystkie groby? Że pobiegną wokół domu z dynią na głowie, przebrani za trupa? Że zaścielą grób obrusem i schleją się do nieprzytomności?
   Ja chciałbym, by ktoś po prostu wspomniał o mnie ludziom i - jeśli wierzy - Bogu. Zaświadczył, że może to życie nie było tak całkiem bez sensu. Podzielił się jedną dobrą myślą, za to częściej niż tylko w dwa dni na początku każdego listopada."






piątek, 26 października 2012

Lauren Oliver, Delirium

Ta książka jest pierwszą z trzech części cyklu. Opowiada o niezwykłej, zupełnie wyjątkowej sile miłości, która może pokonać śmierć, zmienić życie, pokazując, że jest o co walczyć, o kogo.
„Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa. 
Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna. 
I zawsze im wierzyłam. 
Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło. 
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie”.


Dawniej wierzono, że miłość jest najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię miłości ludzie byli w stanie zrobić wszystko, nawet zabić.
Potem wynaleziono lekarstwo na miłość.

Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?

Spokój jest szczęściem. Wszyscy mówili to Lenie. Gdy nie kochasz możesz nad sobą w pełni panować, planować każdy krok, być zawsze w formie, mówić to, czego od ciebie oczekują. I tak jest dobrze.
   I Lena w to wierzy.
Tylko nagle pojawia się Alex. Wyrasta w jej życiu niczym dzewo, zapuszcza korzenie głęboko w sercu dziewczyny. Pokazuje, czym naprawdę jest szczęście. Udowadnia, że miłość to choroba i nie ma na nią lekarstwa.
   Tylko, że Lena już wcale nie chce szukać leku.
Życie z monotonnego spaceru staje sie biegiem do utraty tchu, skokiem ze szczytu urwiska wprost do zimnej toni bez dna.
   Teraz trzeba ryzykować, by przeżyć, by kochać.
Lena słyszy miłością, widzi nią, oddycha.
   Ale szczęście trwa chwilę, nie wieczność.
Tam, gdzie nie masz prawa kochać, miłość nie powinna istnieć.
   A ty wskrzeszasz ją każdym ruchem, gestem, uśmiechem.
Więc musisz zginąć.
   Żeby miłość nie przetrwała w niczyim sercu.
I nagle ruszasz do walki.
   Nie z obrzeży, granic. Zaczynasz uciekać z samego cetrum kręgu nienawiści.
Trzymasz jego dłoń, on trzyma twoją.
   I to was spowalnia.
Jednak nie puszczasz jego ręki.
  Bo jest ci potrzebna, by rozpocząć wykonywanie niewykonywalnego.
W chwili, gdy Oni rozerwą ten uścisk, on zginie.
   Dla ciebie.
Ale czy na zawsze?

Ruszasz dalej. Nic nie widzisz.
   Zaślepia cie pragnienie śmierci i miłości.
Umierasz, kochając.
   Tego nauczył cię Alex.


 

niedziela, 21 października 2012

John Marsden, Seria książek Jutro

Prowadzisz spokojne życie, mieszkasz z rodzicami na wsi, pomagasz im w prowadzeniu gospodarstwa. Jest ciężko, bo brakuje pieniędzy. Musisz dużo pracować. Przyzwyczaiłaś się już, lubisz swoje życie, chociaż czasem zazdrościsz dziewczynom z miasta, które chodzą do fryzjera, kosmetyczki, mają lekcję gry na pianinie i uczą się francuskiego. Ty nie możesz robić tego wszystkiego.
Ale masz świetną przyjaciółkę, Corie, która zawsze wysłucha cię i zawsze rozumie. Kłócicie się, to jasne, ale nie wiesz jak bez niej wyglądałoby twoje życie. Masz też przyjaciela, Homera, który jest trochę szalony, ale zawsze potrafi cię rozbawić. Pod maską ironii i śmiechu kryje się cholernie wrażliwy facet, któremu naprawdę na tobie zależy. Może jest nawet w stanie oddać za ciebie życie...
Pewnego dnia wybierasz się z paczką znajomych w góry, na camping. Jedziecie do samego Piekła, spędzacie świetny czas, stajecie się dla siebie wszyscy naprawdę ważni. Potem wracacie do domu...
Okazuje się, że świat, który opuszczaliście przed kilkoma dniami już nie istnieje. Pozostały tylko zgliszcza, krzyk, płacz i krew. Zostajecie zupełnie sami, nie ma nikogo oprócz wroga, który wciąż czyha na wasze życie. Każdy krok może być ostatnim krokiem w waszym życiu, mrok spowija świat. Nic już nie jest proste.
Rozpoczynacie walkę, stajecie się żołnierzami, choć nikt was tego nie uczył.
Zaczynacie zabijać, by ocalić siebie, by ocalić ukochane wam osoby.
Czy w takim świecie jest szansa, by kochać?
Czy miłość ma rację bytu, gdy ludzie tracą człowieczeństwo?
Czy można kochać, mieszkając w Piekle?
Kto okaże się prawdziwym bohaterem, do czego jesteś zdolny stając twarzą w twarz ze śmiercią?
Otwórz książkę i zdaj sobie sprawę, że zbliża się noc.
A kolejny dzień może nie wstać dla ciebie. Bo zginiesz.

Wahanie oznacza śmierć.
Kochać znaczy zabić.
Piekło to jedyny Eden.
Od teraz.

Okazało się, że nie ma naszego świata.
Ani żadnych zasad. A jutro musimy stworzyć własne.





piątek, 12 października 2012

Michael Grant, Seria książek GONE Zniknęli

Czujesz się bezpieczny? Wydaje ci się, że nie może cię spotkać żadne niebezpieczeństwo, że zło i cierpienie istnięją, ale są niezwykle daleko?
Mylisz się.
Popełniasz błąd.
Niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku, codziennie może cię spotkać coś strasznego. W każdej minucie. Właśnie teraz.
Pewnego dnia po prostu znikają wszyscy dorośli. Powstaje bariera, która oddziela od reszty świata. Dzieci muszą przejąć obowiązki rodziców i wziąć odpowiedzialność za siebie i innych. Nie ma juz żadnych zasad, nie ma nikogo, kto mówi co masz robić, co jest dobre, a co złe.
Teraz decydujesz o tym sam.
Na początku wszystko jest w porządku. Co może być lepszego od frywolnej swobody, życia bez zakazów i nakazów? Tylko nagle okazuje się, że dzieci mogą stać się potworami, są zdolne do oszustwa, gwałtów, zabijania. Mogą być bezwolną masą w rękach potężniejszej istoty, mogą zapomnieć o człowieczeństwie.
I nikt im tego nie przypomni.
Streszczenie książek z serii GONE Zniknęli zajęłoby mi tydzień:-) Zresztą, nie chcę tego robić. Najlepiej czyta sie te utwory w napięciu, nie wiedząc, co zdarzy się na kolejnej stronie. Autor wprowadza wielu bohaterów i wiele wątków, ciężko jest czasem się w tym wszystkim połapać. Ale naprawdę warto zapoznać się z tą pozycją. Uważam, że jest niezwykle wartościowa.
Czytelnik lubi lub nienawidzi wielu bohaterów. Na początku. Potem granice między dobrem i złem zacierają sie do tego stopnia, że nie wiadomo już kogo ocenić negatywnie, a kogo pozytywnie. Bohaterowie zabijają, mordercy ratują życie. Nic nie jest proste.
Jednak dzieci, które zabijają i ratują życie, decydują, kto zasługuje na śmierć, dzieci, które zmagają się z głodem, chorobą, ciemnością, umieją też kochać i potrzebują miłości.
Niektóre z nich muszą poradzić sobie nawet z nowymi rolami ojca i matki.
Czy można przeżyć w świecie bez nadziei, skazanym na klęskę?
Czy można uratować to, co dawno odeszło w niepamięć, wskrzesić dawne uczucia, proch wspomnień zamienić w iskrę miłości?
Jest możliwe, by umrzeć i nadal żyć?
Czy można urodzić dziecko tam, gdzie wszystko umiera? Czy można wychować dobrego człowieka w świecie nienawiści, zła i kłamstwa?
Nie.
Przecież dobrze o tym wiesz.
Więc dlaczego próbujesz?
Bo wierzysz, masz nadzieję, potrafisz kochać.
Ale już niedługo.
Za chwilę przestaniesz czuć, myśleć.
Zrezygnujesz ze wszystkiego, co nie daje szansy, by przetrwać.
Czy jest ktoś, kto potrafi poświęcić swoje życie za życie drugiej osoby, za własną godność, honor, ideały?
Tak.
Przekonaj się czy to ty nim jesteś.

Okładki wszystkich części na górze.

"W dole. Bez światła. Bez dźwięku.
Nie było słychać nawet bicia serca.”
 

sobota, 6 października 2012

Carolyn Jess- Cooke, Zawsze przy mnie stój

Jedna z najbardziej wzruszających książek, jakie czytałam.
  Główna bohaterka wraca po śmierci na ziemię, jako własny Anioł Stróż. Patrzy na swoje narodziny, obserwuje życiowe błędy, znów widzi osoby, które ją zraniły i tych, których zraniła ona sama. Życie Margot nie było łatwe- pełne cierpienia, wyrzeczeń, przemocy i scen, których nie powinna widzieć ani mała dziewczynka ani dorosła kobieta. Wszystkie życiowe doświadczenia uczyniły z Margot niezwykle hardą i nieprzystępną. Nie było łatwo jej kochać. Ale znalazł się ktoś, kto po prostu to zrobił. Po prostu pokochał. Margot nie umiała tego docenić. Po śmierci, po powrocie, ma nadzieję, że dostanie drugą szansę.
Jej nadzieja nie okazuje się płonna. Bóg daje jej możliwość wypełnienia danej obietnicy, ale czy główna bohaterka poświęci siebie po raz wtóry? Czy za cenę życia ukochanego człowieka będzie w stanie oddać własne życie?
   Książka opowiada o trudnych wyborach, miłości i przebaczeniu. Pokazuje, do czego zdolny jest zdesperowany człowiek, ale też, jak wielkie rzeczy może uczynić, gdy jest obdarzony miłością.
   Koniec tej historii jest niezwykle pesymistyczny w swoim szczęśliwym zakończeniu. Za kogoś trzeba oddać samego siebie. Za życiem idzie śmierć. A rozstanie nie trwa chwilę. Tylko wieczność.
   Jednak, jeśli przeżyjesz chwilę miłości, to jesteś w stanie przetrwać wieczność.
Jeżeli tęsknisz i masz co wspominać nikt nie jest w stanie cię zniszczyć.
   Jedynie ty sam możesz to zrobić.
Obok nas istnieje świat, którego nie dostrzegamy.
Ktoś w każdej sekundzie walczy o Twoją duszę.
Zamknij oczy i poczuj dotyk Anioła.

Fascynujący jest wyraz twarzy tej małej dziewczynki. Jej oczy mówią: wszystko już wiem, wszystko przeżyłam. Wiem też, co czujesz, znam cię na wylot, spoglądam w twoje serce. Właśnie w tej chwili. Nie możesz się obronić.

sobota, 22 września 2012

Początek

Witam,
To jest właśnie biblioteka Koraliny. Zapraszam wszystkich, którzy lubią czytać. W tym miejscu nie wypożyczam książek:-) Jedynie swoje zdanie o nich. Będę zamieszczać recenzje pozycji, które przeczytałam lub bliżej poznałam. Jeżeli ktoś nie będzie się ze mną zgadzał, trudno. Jeżeli przypadnie Wam do gustu to samo, co mnie, fajnie. Niezależnie od tego, jaki macie stosunek do mnie i do mojego nowego bloga, piszcie. O tym, co jest dla Was ważne w literaturze, o audiobookach, wschodzących gwiazdach pisarstwa, swoich próbach literackich. Żaden temat nie jest głupi ani mało ważny, może być najwyżej rzadko używany i trochę skrzypieć:-) Ten blog zakładam właśnie po to, by dyskutować o książkach, robić jakąś konkurencję grom komputerowym:-) Odzywajcie się, jeżeli chcecie porozmawiać o literaturze. Mam nadzieję, że to będzie dla Nas wszystkich nowe, ciekawe doświadczenie. Zapraszam...