sobota, 4 maja 2013

Lauren Oliver, Requiem

   Nie jestem zachwycona tą opowieścią.
To historia duchów, które kiedyś walczyły o miłość i wciąż pamiętają, ale teraz nie są w stanie udźwignąć ciężaru noszonych przez siebie uczuć.
Więc uciekają.
   Ucieka Alex, Lena, Julian.
Ucieka nawet wyleczona Hana.
   Czytając początkowe sto pięćdziesiąt stron, nie mogłam odpędzić od siebie pytania "Co się dzieje?" Akcja nie toczy się ociężale, nie, tego niegdy bym nie powiedziała, ale jest jakby przepuszczona przez szkło. Wszystkie uczucia przefiltrowane i poukładane w odpowiednim porządku. Nawet chaos jest na swoim miejscu. Te uczucia wydawały mi się sztucznie pobudzane.
   Ta historia trochę przypominała mi szaleńczy bieg do wymarzonego celu. Fajnie, tylko nikt nie zrobił niczego sensownego po jego osiągnięciu.
   Delirium to opowieść o chorobie miłości, i może sie mylę, ale ta miłość w Requiem została gdzieś zagubiona. Tak wiele spodziewałam się po powrocie Aleksa. Nie twierdzę, że autorka powinna ułożyć bajkowe zakończenie ich związku, podsumowując go zdaniem "Żyli długo i szczęśliwie", ale słowa i czyny w tej książce to za mało.
   To po prostu za mało.
Nie jestem fanką otwartych zakończeń, a ostatnia strona Requiem nie przekonała mnie do zmiany zdania. Burzą mury.
   Tylko, że teraz ich świat wydaje się zadziwiająco mało realny. Bardziej mnie przekonuje Hana ze swoimi wątpliwościami wyleczonej, z uczuciami, które powracają paradoksalnie wzmocnione przez remedium.
   To jest dziewczyna, która "kocha po nienawiść, wzbrew nadziei i bez lęku".
A przecież tak kochać miała Lena.
   To Hana pokazuje, że nie można zabić miłości. Nawet remedium nie jest w stanie jej pokonać.
Tymczasem Lena wciąż nie może dokonać wyboru, a przecież miłość to nie tylko siła namiętności i przywiązania, to też odpowiedzialność, poświęcenie, gotowość, by odpuścić, kiedy nie można już walczyć, odejść, jeżeli nie ma wystarczająco dużo miejsca.
   Zakończenie Delirium totalnie mnie powaliło, przeczytałam je miliony razy, nauczyłam się na pamięć, żyję tymi słowami cały czas, nigdy o nich nie zapomnę.
  Ostatnie zdanie Reguiem: "Zburzcie mury" funkcjonuje we mnie jako niedomówienie, niespełniona obietnica.
Byliście za słabi, nie daliście rady.

   Miłość, którą rozumiem i podziwiam to miłość Delirium:

",,-Naprawdę cię lubię Lena. Wierzysz mi już?
-TAK
-Mogę cię odprowadzić do domu?
-TAK
-Zobaczymy się jutro?
-TAK, TAK, TAK''"

"Nie wiem już, kim jestem ani gdzie przynależę.Choć to nie do końca prawda.
Alex. Wiem, że należę do niego"

"On jest moim światem i mój świat jest nim i bez niego nie ma świata." 
 "Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa. Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna. I zawsze im wierzyłam. Do dziś. Teraz wszystko się zmieniło. Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie."

 "Biegnę, nie wiem jak długo. Wiele godzin, a może wiele dni.
Alex kazał mi biec, więc biegnę."
"Powiem Wam coś . Nie jestem nikim wyjątkowym . Jestem zwyczajną dziewczyną . Mam niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu i jestem przeciętna pod każdym względem . Ale znam pewien sekret . Możecie zbudować mury aż do nieba , a mnie i tak uda się nad nimi przefrunąć . Możecie mnie przygwoździć do ziemi tysiącami karabinów , a i tak stawię opór. I jest nas tutaj wielu , więcej niż wam się wydaje . Ludzi , którzy odmówili zejścia na ziemię . Ludzi , którzy kochają w świecie bez murów , kochają aż po nienawiść , aż po bunt , wbrew nadziei i bez lęku . K o c h a m C i ę . Pamiętaj . Tego nam nie odbiorą ."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz